(Info dla leniwych lub niecierpliwych - recenzja jest niżej.)
Tytułem wstępu:
Tytułem wstępu:
W 1999 r. zespół Illusion zakończył
działalność, a tysiące fanów tej trójmiejskiej formacji, w tym
oczywiście ja, włożyło żałobne barwy. Skończyło się bowiem
coś bardzo ważnego. Muzyczny ewenement, którego istnienie trwało
zdecydowanie zbyt krótko, w jednej chwili osierocił całą rzeszę
swych wiernych i oddanych wyznawców. Na polskiej scenie powstała
wielka dziura, której wypełnienie równie wartościową treścią
zdawało się być niemożliwością. Zrobiło się pusto i cicho...
Tomasz „Lipa” Lipnicki stworzył
zespół wybijający się ponad przeciętność, nieszablonowy,
łamiący konwencje. Illusion był wówczas taki... niepolski, ale
jednocześnie do bólu nasz. Potężny ładunek agresywnych, ciężkich
dźwięków, fantastycznie wściekły wokal, dynamika i zróżnicowanie
kompozycji oraz to, co dla wielu najważniejsze: teksty –
zdecydowanie najmocniejszy punkt twórczości grupy. Inteligentne
słowa, istotne tematy, głośne piętnowanie wszelakiej ludzkiej
głupoty, każdej patologii i zła. Uwagę zwracała różnorodność:
mocne teksty, a obok nich osobiste wiersze, które Lipa przemieniał
w nastrojowe, mądre utwory. Tak, Tomasz Lipnicki jest nie tylko
wybornym tekściarzem ale chyba przede wszystkim poetą polskiego
rocka.
Ta kombinacja ostrej muzyki, ważnego, czytelnego przekazu
i niesamowitej charyzmy frontmana okazała się strzałem w dziesiątkę.
Illusion weszło do masowej świadomości i trwale się w nią
wżarło.
Pięć albumów, w tym Illusion "4 – Bolilol Tour”
- według mnie jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza w ogóle
koncertówka w historii polskiego rocka, zapadające w pamięć
teledyski, mnóstwo występów, „(…) wywiady, autografy, wizyty w
zakładach pracy”. Aż tu nagle... STOP!
W 2000 r. Lipa powołał do życia
solowy projekt Lipali. Na taką wiadomość czekało mnóstwo
„sierot” po Illusion. Niestety, wielu srodze się zawiodło.
Złość i szybkość ustąpiły tu miejsca spokojnej, jakże innej
niż dotąd muzyce. Album „Li-Pa-Li” zdecydowanie nie był tym,
na co czekali spragnieni swojej porcji ciężkiego grania fani.
Niemniej jednak płyta potrafiła przykuć uwagę. Tradycyjnie
materiał czarował tekstami, a dźwięki cóż... Były po prostu
inne. Zamykając oczy i zapominając na chwilę o korzeniach formacji
można było się zasłuchać.
Kolejny album Lipy i spółki
(Łukasz „Luk” Jeleniewski – perkusja i Adrian „Qlos” Kulik
– bas /obaj dołączyli w 2003 r./), "Pi", pokazał, że grupa kieruje się na gitarowy, mocny tor. Choć ostro promowany w rozgłośniach
singiel „Jeżozwierz” z ich następnej płyty „Bloo” był utworem lżejszym i przesadnie łatwo wpadającym w ucho, to Lipali potrafiło pokazać
pazur. Luk, perkusista ceniony zarówno w kręgach rockowych jak i na
wymagającej scenie jazzowej, przykuwał uwagę pełną polotu grą,
równie swobodną przy szybkich, ciężkich numerach, jak i w tych
łagodnych, zmuszających do większej precyzji i wyczucia. Lipa
nadal pisał świetne słowa, wciąż potrafił od serca zaryczeć, zespół
zaczął zyskiwać coraz większą popularność a społeczność
oddanych fanów szybko rosła w siłę. Formacja
zaczęła dużo i regularnie koncertować, dając się poznać jako
perfekcyjna maszyna sceniczna.
Z każdym kolejnym albumem Lipali
nabierało mocy, dojrzewało i rosło. Równolegle, pamięć o
Illusion delikatnie blakła, ale też tęsknoty było jakby mniej. Ludzie niechętnie pogodzili się z faktem, że zespół raczej nie zostanie wskrzeszony.
Na scenie istniała bowiem inna, silna formacja, której udało się
wspomnianą wcześniej „wyrwę w polskiej scenie” skutecznie
zasypać.
W 2011 r. Lipali wypuściło
fenomenalny album koncertowy „Akustyk Live”. Na dołączonym DVD
wyraźnie widać było, że zespół to jeden organizm, a sam Lipa
sprawiał wrażenie artysty szczęśliwego, spokojnego muzyczną
stabilizacją. Aż tu nagle...
W tym samym roku na rynku ukazał się album – kompilacja „The Best Of Illusion”. Niby nic niezwykłego. Największe klasyki na jednej płycie. Takich wydawnictw pojawia się przecież wiele. I tak by było i w tym przypadku, gdyby nie pewne szczegóły: dwa niepublikowane utwory - „Tron” oraz „Solą w oku”. Do tego drugiego powstał nawet teledysk. Starzy fani Illusion wyrwali się z długoletniego letargu. Na forach wszelkiej maści rozgorzały dyskusje o rychłej reaktywacji legendarnej grupy.
W tym samym roku na rynku ukazał się album – kompilacja „The Best Of Illusion”. Niby nic niezwykłego. Największe klasyki na jednej płycie. Takich wydawnictw pojawia się przecież wiele. I tak by było i w tym przypadku, gdyby nie pewne szczegóły: dwa niepublikowane utwory - „Tron” oraz „Solą w oku”. Do tego drugiego powstał nawet teledysk. Starzy fani Illusion wyrwali się z długoletniego letargu. Na forach wszelkiej maści rozgorzały dyskusje o rychłej reaktywacji legendarnej grupy.
Rok później Tomasz Lipnicki, Paweł Herbasch, Jerzy Rutkowski i Jarosław Śmigiel dolali oliwy do i tak mocno już płonącego ognia. Illusion ponownie stanął na scenie! Panowie zagrali niewielką, trzykoncertową trasę, podczas której zarejestrowano album „Live”. Dwa krążki, CD i DVD, miały dać odpowiedź tym, którzy na występy osobiście nie dotarli, w jakiej formie jest obecnie zespół. Materiał oczywiście zawierał wszystkie najsłynniejsze kompozycje grupy, produkcja zarówno audio jak wideo stała na wysokim poziomie. Słuchając wyłącznie zapisu dźwiękowego nie miałem specjalnie do czego się przyczepić. Oczywiście koncert nie miał w sobie takiej cudownie przybrudzonej spontaniczności i energii co „Bolilol Tour”, ale wszystko inne było tak, jak trzeba.
Zaskakująco dla mnie
samego, zapis wideo mnie nie powalił. Nie dlatego, że wyglądał
źle. Kamery zarejestrowały to, co miały zarejestrować, jednakże
ich obiektywy uchwyciły coś jeszcze – w występie Illusion nie
było widać „chemii” między muzykami. Odniosłem wrażenie, że
na tej wielkiej scenie każdy z członków grupy jest zupełnie sam,
w swoim świecie. Nic nie iskrzy, wszelkie interakcje zdają się być
trochę na siłę. Przyszli, zagrali, poszli. Każdy w swoją stronę.
Być może to tylko i wyłącznie moje odczucie. Może wcale nie było
tak, jak mi się wydawało. Może wspólny występ po latach, przed
liczną, wygłodniałą publiką wywołał w muzykach Illusion tremę
silniejszą niż zwykle? Nie wiem, nie będę drążył. Krążka z
zapisem dźwiękowym słucham wciąż często i z ogromną
przyjemnością. DVD kurzy się na półce.
Illusion grało a Lipali równocześnie
tworzyło nowy materiał. Cztery miesiące po premierze koncertowego
wydawnictwa swojej starej formacji, Lipa oraz Qlos i Luk wypuścili
na rynek zdecydowanie najlepszy album w karierze Lipali - „3850”.
Nagrywany w studio Rolling Tapes w Górach Sowich zawierał wspaniałe
kompozycje, od tych delikatnych po wściekłe. Narodziły się
refleksyjne i bardzo osobiste „Popioły”, genialny, bijący mocno
i celnie protest-song „Oburzeni” czy „Najgroźniejsze Zwierzę
Świata” - oficjalna piosenka XXI finału WOŚP.
Lipali wróciło na z góry upatrzoną pozycję, czyli na sam szczyt. A co z Illusion...?
Lipali wróciło na z góry upatrzoną pozycję, czyli na sam szczyt. A co z Illusion...?
Jeden lider, dwa ważne zespoły, z obu
stron duże oczekiwania fanów. Sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Lipy wyścig ze sobą samym? Twórcza walka o różnorodność
brzmień obu formacji? Która ważniejsza? Która bliższa sercu?
Która priorytetem? Czy to w ogóle wykonalne?
Tomasz Lipnicki, w jednym z wywiadów,
postawił sprawę jasno:
"Lipali to żona, którą kocham i chcę z nią grać, a Illusion to kochanka na boku, z którą kiedyś byłem, ale okazało się, że fajne relacje między nami pozostały, więc chcemy chodzić ze sobą od czasu do czasu do łóżka".
"Lipali to żona, którą kocham i chcę z nią grać, a Illusion to kochanka na boku, z którą kiedyś byłem, ale okazało się, że fajne relacje między nami pozostały, więc chcemy chodzić ze sobą od czasu do czasu do łóżka".
/Onet Muzyka ; 27 marca 2014/
W 2014 roku Illusion wydaje swój kolejny album studyjny - „Opowieści”.
Przechodzę do meritum.
album: „Opowieści”
wytwórnia: Presscom – 2014
skład:
Tomasz „Lipa” Lipnicki – wokal,
gitara
Paweł Herbasch – perkusja
Jerzy „Jerry” Rutkowski – gitara
Jarek Śmigiel – bas
utwory:
O trudzie wyboru | O iluzjach | O
historii gatunku | O pracy nad sobą | Oddech | O przyszłości | O
wartościach i prawdach wszelakich | O empatii | O pamięci po sobie
Do opisania tego albumu zbierałem się
bardzo długo. Przede wszystkim z mojego olbrzymiego szacunku dla
dokonań zespołu Illusion oraz z uwagi na wspomnienia, jakie mam z
nim związane. Nie chciałem popełnić faux pas wynikającego z
niedosłuchania czy niezrozumienia.
Bardzo czekałem na tę płytę,
kompletnie nie wiedząc, czego mam się po niej spodziewać. Taki
element niespodzianki to fajna rzecz. Nawet upublicznienie singla „O
przyszłości” nie rozwiało całkowicie mgiełki tajemnicy. To cecha wykonawców dużego kalibru – nigdy do końca nie wiadomo, co będzie. Zwłaszcza, po tak długiej przerwie w tworzeniu.
Tomasz „Lipa” Lipnicki jest już
artystą dojrzałym, lecz w żadnym razie nie przejrzałym. To
człowiek inteligentny i szalenie wrażliwy. Wnikliwy obserwator
rzeczywistości, potrafiący wspaniale przekuć własne przemyślenia
w utwór muzyczny z tekstem zrozumiałym i bliskim słuchaczowi.
Pozostali muzycy Illusion to przecież również wielkie postaci polskiej muzyki. Nie tylko sprawni technicy dźwiękowego rzemiosła, ale nade wszystko instrumentaliści świetnie „czujący” sztukę.
To po prostu musiało znów odpalić!
Pozostali muzycy Illusion to przecież również wielkie postaci polskiej muzyki. Nie tylko sprawni technicy dźwiękowego rzemiosła, ale nade wszystko instrumentaliści świetnie „czujący” sztukę.
To po prostu musiało znów odpalić!
„Opowieści” niejednego słuchacza
zaskoczą. Tych, którzy spodziewali się łojenia a'la legendarna
„Vendetta”, pierwsze przesłuchanie może nieco zbić z tropu.
Illusion brzmi łagodniej, choć ich muzyka nadal aż kipi energią i emocjami. Nie da się uniknąć porównań z
dokonaniami Lipali, ale też nie można oceniać płyty wyłącznie
pod kątem podobieństw w obu zespołach. Wiadomo przecież, że na
czele jednego i drugiego stoi ten sam charyzmatyczny frontman.
Jakie zatem jest najnowsze dziecko
Illusion? Czasem delikatnie acz szczerze jadowite („O iluzjach”), chwilami
refleksyjne („O przyszłości” - ukłon zespołu w stronę
starych, wiernych fanów), momentami ciche i senne („Oddech”),
innym razem wylewające swoją złość („O wartościach i prawdach
wszelakich”). Transowe i poetyckie („O pamięci po sobie”) i
dynamicznie pędzące przed siebie („O trudzie wyboru”). Wartościowe w każdej
nucie i w każdym słowie.
To dziecię dojrzałe. Mądre doświadczeniem swych stwórców. Poród był zapewne ciężki, lecz w pełni samodzielny. Warto było się pomęczyć w bólach partych.
To dziecię dojrzałe. Mądre doświadczeniem swych stwórców. Poród był zapewne ciężki, lecz w pełni samodzielny. Warto było się pomęczyć w bólach partych.
Aby w pełni docenić płytę
„Opowieści”, trzeba się z nią oswoić. Wsłuchać się po
brzegi, wchłonąć dźwięki, przeczytać teksty. Zanurzyć się w
głębię i odpłynąć. I myśleć, myśleć, myśleć...
„Wachlarzem doznań
Rozumu ogień wzmóc
Cieszyć się swoim ja
Ze względu na czas
Tak mało go mało dla nas!”
„O pracy nad sobą”
Legendarny zespół Illusion powrócił płytą przemyślaną, bardzo mądrą i piękną, choć zdecydowanie nie łatwą. Słuchacz bezrefleksyjny raczej jej nie pokocha, natomiast odbiorca angażujący do przeżywania muzyki nie tylko uszy, ale również mózg, będzie z niej czerpał niewymowną przyjemność.
Brakowało was, Panowie. Oj, brakowało. Dziękujemy, że znów jesteście!
Legendarny zespół Illusion powrócił płytą przemyślaną, bardzo mądrą i piękną, choć zdecydowanie nie łatwą. Słuchacz bezrefleksyjny raczej jej nie pokocha, natomiast odbiorca angażujący do przeżywania muzyki nie tylko uszy, ale również mózg, będzie z niej czerpał niewymowną przyjemność.
Brakowało was, Panowie. Oj, brakowało. Dziękujemy, że znów jesteście!
Linki: