poniedziałek, 30 czerwca 2014

Ciężka jazda nr 8 - recenzja: Illusion "Opowieści"

(Info dla leniwych lub niecierpliwych - recenzja jest niżej.)
Tytułem wstępu:

W 1999 r. zespół Illusion zakończył działalność, a tysiące fanów tej trójmiejskiej formacji, w tym oczywiście ja, włożyło żałobne barwy. Skończyło się bowiem coś bardzo ważnego. Muzyczny ewenement, którego istnienie trwało zdecydowanie zbyt krótko, w jednej chwili osierocił całą rzeszę swych wiernych i oddanych wyznawców. Na polskiej scenie powstała wielka dziura, której wypełnienie równie wartościową treścią zdawało się być niemożliwością. Zrobiło się pusto i cicho...


Tomasz „Lipa” Lipnicki stworzył zespół wybijający się ponad przeciętność, nieszablonowy, łamiący konwencje. Illusion był wówczas taki... niepolski, ale jednocześnie do bólu nasz. Potężny ładunek agresywnych, ciężkich dźwięków, fantastycznie wściekły wokal, dynamika i zróżnicowanie kompozycji oraz to, co dla wielu najważniejsze: teksty – zdecydowanie najmocniejszy punkt twórczości grupy. Inteligentne słowa, istotne tematy, głośne piętnowanie wszelakiej ludzkiej głupoty, każdej patologii i zła. Uwagę zwracała różnorodność: mocne teksty, a obok nich osobiste wiersze, które Lipa przemieniał w nastrojowe, mądre utwory. Tak, Tomasz Lipnicki jest nie tylko wybornym tekściarzem ale chyba przede wszystkim poetą polskiego rocka.
Ta kombinacja ostrej muzyki, ważnego, czytelnego przekazu i niesamowitej charyzmy frontmana okazała się strzałem w dziesiątkę. Illusion weszło do masowej świadomości i trwale się w nią wżarło.


Pięć albumów, w tym Illusion "4 – Bolilol Tour” - według mnie jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza w ogóle koncertówka w historii polskiego rocka, zapadające w pamięć teledyski, mnóstwo występów, „(…) wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy”. Aż tu nagle... STOP!


W 2000 r. Lipa powołał do życia solowy projekt Lipali. Na taką wiadomość czekało mnóstwo „sierot” po Illusion. Niestety, wielu srodze się zawiodło. Złość i szybkość ustąpiły tu miejsca spokojnej, jakże innej niż dotąd muzyce. Album „Li-Pa-Li” zdecydowanie nie był tym, na co czekali spragnieni swojej porcji ciężkiego grania fani. Niemniej jednak płyta potrafiła przykuć uwagę. Tradycyjnie materiał czarował tekstami, a dźwięki cóż... Były po prostu inne. Zamykając oczy i zapominając na chwilę o korzeniach formacji można było się zasłuchać.
Kolejny album Lipy i spółki (Łukasz „Luk” Jeleniewski – perkusja i Adrian „Qlos” Kulik – bas /obaj dołączyli w 2003 r./), "Pi", pokazał, że grupa kieruje się na gitarowy, mocny tor. Choć ostro promowany w rozgłośniach singiel „Jeżozwierz” z ich następnej płyty „Bloo” był utworem lżejszym i przesadnie łatwo wpadającym w ucho, to Lipali potrafiło pokazać pazur. Luk, perkusista ceniony zarówno w kręgach rockowych jak i na wymagającej scenie jazzowej, przykuwał uwagę pełną polotu grą, równie swobodną przy szybkich, ciężkich numerach, jak i w tych łagodnych, zmuszających do większej precyzji i wyczucia. Lipa nadal pisał świetne słowa, wciąż potrafił od serca zaryczeć, zespół zaczął zyskiwać coraz większą popularność a społeczność oddanych fanów szybko rosła w siłę. Formacja zaczęła dużo i regularnie koncertować, dając się poznać jako perfekcyjna maszyna sceniczna.
Z każdym kolejnym albumem Lipali nabierało mocy, dojrzewało i rosło. Równolegle, pamięć o Illusion delikatnie blakła, ale też tęsknoty było jakby mniej. Ludzie niechętnie pogodzili się z faktem, że zespół raczej nie zostanie wskrzeszony. Na scenie istniała bowiem inna, silna formacja, której udało się wspomnianą wcześniej „wyrwę w polskiej scenie” skutecznie zasypać.
W 2011 r. Lipali wypuściło fenomenalny album koncertowy „Akustyk Live”. Na dołączonym DVD wyraźnie widać było, że zespół to jeden organizm, a sam Lipa sprawiał wrażenie artysty szczęśliwego, spokojnego muzyczną stabilizacją. Aż tu nagle...
W tym samym roku na rynku ukazał się album – kompilacja „The Best Of Illusion”. Niby nic niezwykłego. Największe klasyki na jednej płycie. Takich wydawnictw pojawia się przecież wiele. I tak by było i w tym przypadku, gdyby nie pewne szczegóły: dwa niepublikowane utwory - „Tron” oraz „Solą w oku”. Do tego drugiego powstał nawet teledysk. Starzy fani Illusion wyrwali się z długoletniego letargu. Na forach wszelkiej maści rozgorzały dyskusje o rychłej reaktywacji legendarnej grupy.


Rok później Tomasz Lipnicki, Paweł Herbasch, Jerzy Rutkowski i Jarosław Śmigiel dolali oliwy do i tak mocno już płonącego ognia. Illusion ponownie stanął na scenie! Panowie zagrali niewielką, trzykoncertową trasę, podczas której zarejestrowano album „Live”. Dwa krążki, CD i DVD, miały dać odpowiedź tym, którzy na występy osobiście nie dotarli, w jakiej formie jest obecnie zespół. Materiał oczywiście zawierał wszystkie najsłynniejsze kompozycje grupy, produkcja zarówno audio jak wideo stała na wysokim poziomie. Słuchając wyłącznie zapisu dźwiękowego nie miałem specjalnie do czego się przyczepić. Oczywiście koncert nie miał w sobie takiej cudownie przybrudzonej spontaniczności i energii co „Bolilol Tour”, ale wszystko inne było tak, jak trzeba.


Zaskakująco dla mnie samego, zapis wideo mnie nie powalił. Nie dlatego, że wyglądał źle. Kamery zarejestrowały to, co miały zarejestrować, jednakże ich obiektywy uchwyciły coś jeszcze – w występie Illusion nie było widać „chemii” między muzykami. Odniosłem wrażenie, że na tej wielkiej scenie każdy z członków grupy jest zupełnie sam, w swoim świecie. Nic nie iskrzy, wszelkie interakcje zdają się być trochę na siłę. Przyszli, zagrali, poszli. Każdy w swoją stronę. Być może to tylko i wyłącznie moje odczucie. Może wcale nie było tak, jak mi się wydawało. Może wspólny występ po latach, przed liczną, wygłodniałą publiką wywołał w muzykach Illusion tremę silniejszą niż zwykle? Nie wiem, nie będę drążył. Krążka z zapisem dźwiękowym słucham wciąż często i z ogromną przyjemnością. DVD kurzy się na półce.
Illusion grało a Lipali równocześnie tworzyło nowy materiał. Cztery miesiące po premierze koncertowego wydawnictwa swojej starej formacji, Lipa oraz Qlos i Luk wypuścili na rynek zdecydowanie najlepszy album w karierze Lipali - „3850”. Nagrywany w studio Rolling Tapes w Górach Sowich zawierał wspaniałe kompozycje, od tych delikatnych po wściekłe. Narodziły się refleksyjne i bardzo osobiste „Popioły”, genialny, bijący mocno i celnie protest-song „Oburzeni” czy „Najgroźniejsze Zwierzę Świata” - oficjalna piosenka XXI finału WOŚP.
Lipali wróciło na z góry upatrzoną pozycję, czyli na sam szczyt. A co z Illusion...?
Jeden lider, dwa ważne zespoły, z obu stron duże oczekiwania fanów. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Lipy wyścig ze sobą samym? Twórcza walka o różnorodność brzmień obu formacji? Która ważniejsza? Która bliższa sercu? Która priorytetem? Czy to w ogóle wykonalne?

Tomasz Lipnicki, w jednym z wywiadów, postawił sprawę jasno:
"Lipali to żona, którą kocham i chcę z nią grać, a Illusion to kochanka na boku, z którą kiedyś byłem, ale okazało się, że fajne relacje między nami pozostały, więc chcemy chodzić ze sobą od czasu do czasu do łóżka".
/Onet Muzyka ; 27 marca 2014/

W 2014 roku Illusion wydaje swój kolejny album studyjny - „Opowieści”.

Przechodzę do meritum.


zespół: Illusion
album: „Opowieści”
wytwórnia: Presscom – 2014


skład:
Tomasz „Lipa” Lipnicki – wokal, gitara
Paweł Herbasch – perkusja
Jerzy „Jerry” Rutkowski – gitara
Jarek Śmigiel – bas

utwory:
O trudzie wyboru | O iluzjach | O historii gatunku | O pracy nad sobą | Oddech | O przyszłości | O wartościach i prawdach wszelakich | O empatii | O pamięci po sobie


Do opisania tego albumu zbierałem się bardzo długo. Przede wszystkim z mojego olbrzymiego szacunku dla dokonań zespołu Illusion oraz z uwagi na wspomnienia, jakie mam z nim związane. Nie chciałem popełnić faux pas wynikającego z niedosłuchania czy niezrozumienia.
Bardzo czekałem na tę płytę, kompletnie nie wiedząc, czego mam się po niej spodziewać. Taki element niespodzianki to fajna rzecz. Nawet upublicznienie singla „O przyszłości” nie rozwiało całkowicie mgiełki tajemnicy. To cecha wykonawców dużego kalibru – nigdy do końca nie wiadomo, co będzie. Zwłaszcza, po tak długiej przerwie w tworzeniu.
Tomasz „Lipa” Lipnicki jest już artystą dojrzałym, lecz w żadnym razie nie przejrzałym. To człowiek inteligentny i szalenie wrażliwy. Wnikliwy obserwator rzeczywistości, potrafiący wspaniale przekuć własne przemyślenia w utwór muzyczny z tekstem zrozumiałym i bliskim słuchaczowi.
Pozostali muzycy Illusion to przecież również wielkie postaci polskiej muzyki. Nie tylko sprawni technicy dźwiękowego rzemiosła, ale nade wszystko instrumentaliści świetnie „czujący” sztukę.
To po prostu musiało znów odpalić!


„Opowieści” niejednego słuchacza zaskoczą. Tych, którzy spodziewali się łojenia a'la legendarna „Vendetta”, pierwsze przesłuchanie może nieco zbić z tropu. Illusion brzmi łagodniej, choć ich muzyka nadal aż kipi energią i emocjami. Nie da się uniknąć porównań z dokonaniami Lipali, ale też nie można oceniać płyty wyłącznie pod kątem podobieństw w obu zespołach. Wiadomo przecież, że na czele jednego i drugiego stoi ten sam charyzmatyczny frontman.
Jakie zatem jest najnowsze dziecko Illusion? Czasem delikatnie acz szczerze jadowite („O iluzjach”), chwilami refleksyjne („O przyszłości” - ukłon zespołu w stronę starych, wiernych fanów), momentami ciche i senne („Oddech”), innym razem wylewające swoją złość („O wartościach i prawdach wszelakich”). Transowe i poetyckie („O pamięci po sobie”) i dynamicznie pędzące przed siebie („O trudzie wyboru”). Wartościowe w każdej nucie i w każdym słowie.
To dziecię dojrzałe. Mądre doświadczeniem swych stwórców. Poród był zapewne ciężki, lecz w pełni samodzielny. Warto było się pomęczyć w bólach partych.

Aby w pełni docenić płytę „Opowieści”, trzeba się z nią oswoić. Wsłuchać się po brzegi, wchłonąć dźwięki, przeczytać teksty. Zanurzyć się w głębię i odpłynąć. I myśleć, myśleć, myśleć...

„Wachlarzem doznań
Rozumu ogień wzmóc
Cieszyć się swoim ja
Ze względu na czas
Tak mało go mało dla nas!”
„O pracy nad sobą”

Legendarny zespół Illusion powrócił płytą przemyślaną, bardzo mądrą i piękną, choć zdecydowanie nie łatwą. Słuchacz bezrefleksyjny raczej jej nie pokocha, natomiast odbiorca angażujący do przeżywania muzyki nie tylko uszy, ale również mózg, będzie z niej czerpał niewymowną przyjemność.

Brakowało was, Panowie. Oj, brakowało. Dziękujemy, że znów jesteście!


Linki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz