sobota, 17 stycznia 2015

Ciężka jazda nr 12 - recenzja: Dr Misio "Pogo"

zespół: Dr Misio
album: "Pogo"
wytwórnia: Universal Music Polska - 2014


skład:
Arkadiusz Jakubik - wokal
Paweł Derentowicz - gitara
Mario Matysek - gitara basowa
Radek Kupis - klawisze
Janek Prościński - perkusja

utwory:
Pogo | Pedagogika | Sekta | Modlitwa | Metro | Powstaniec | Hipster | Klub Trup | 
Ona wie | Wrzesień | Parada | Sam sobie


Jeszcze nie tak dawno, kiedy znany aktor brał się za śpiewanie, najczęściej oznaczało to jedno: Przegląd Piosenki we Wrocławiu. Wiersze Osieckiej, Młynarskiego albo Okudżawy czy w nielicznych, ambitnych przypadkach tłumaczenia dzieł Nicka Cave'a. Dramatycznie przeinterpretowane wykonania, gibanie się nisko na nogach przed mikrofonem i wreszcie wypuszczenie albumu nakładem fabryki płytowej wypluwającej masowo wszelakie dzieła sztuki „wyższej” - paskudnie wydane, źle brzmiące i potwornie męczące, choć nie jest to oczywiście regułą.

W 2008 roku na scenę muzyczną zapragnął wskoczyć Arkadiusz Jakubik, aktor z gatunku tych, którzy raczej na drobne się nie rozmieniają.
Stanął przed mikrofonem w powyciąganym podkoszulku na ramiączkach, znoszonych gaciach i w okularach przeciwsłonecznych. Za nim ustawił się zespół czterech muzyków. Przedstawili się Polsce jako Dr Misio. I zagrali rocka!
Płyta „Młodzi”, wydana w 2013 roku, narobiła sporo szumu. Producentem materiału został mianowany Olaf Deriglasoff, zaś do zaaranżowania dwóch z trzynastu utworów zaproszono Mateusza Pospieszalskiego.
Mało? To jeszcze dwa nazwiska: Varga i Świetlicki. Ich teksty, a w zasadzie wiersze, to chyba najistotniejszy element składowy działalności grupy Dr Misio. Przy doborze warstwy słownej, Jakubik i ekipa nie poszli na łatwiznę. Wręcz przeciwnie – wzięli na warsztat piekielnie trudne do śpiewania poezje. Połamane, potrzaskane, ponure i mocne. Rymowanki? Zbędne. Zespół udowodnił, że nawet tak „nieśpiewalny” materiał można umiejętnie chwycić i wspaniale ubrać w dźwięki. I to ostre, mroczne i dynamiczne.
Do tego jeden teledysk w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Kolejny, będący dziełem Krzysztofa Skoniecznego, otrzymał nominację do Złotej Żaby na Festiwalu Camerimage.
Mnóstwo koncertów, szybka reedycja płyty „Młodzi” z dołączonym DVD live. Ufff... Ależ debiut!


Minął rok i Dr Misio ponownie urodził, tym razem zapraszając słuchaczy do „Pogo”. Nazwiska pozostały te same. Zwiększyła się natomiast rola Olafa Deriglasoffa. Pan producent przyozdobił nowy materiał swoim niskim głosem (w chórkach), a także wypełnił kompozycjami przestrzeń pomiędzy utworami.
Teksty to ponownie dzieła Krzysztofa Vargi i Marcina Świetlickiego. Pomiędzy nimi pojawił się także wiersz „Ona wie” Norwida.
Jaka jest więc nowa płyta zespołu? To naturalna następczyni albumu „Młodzi”. Styl formacji pozostał, na szczęście, niezmieniony. Wciąż jest to kawał porządnie zagranego, właściwie przybrudzonego miksu rock'n'rolla i alternatywy. Wyraźnie wybija się wizja artystyczna Deriglasoffa, który jako producent miał przecież znaczący wpływ na brzmienie materiału. Kompozycje zdają się być bardziej przemyślane od tych, które znalazły się na debiucie. Aranżacje są ciekawsze. Bogactwo dźwięków sprawia, że na płycie nie ma „pustych przelotów”. Każda z 46 minut została umiejętnie i z wyczuciem wypełniona. Utwory płynnie przechodzą jeden w drugi. Taki stan pięknie oddaje już sam tytuł krążka. „Pogo” wciąga, trwa, narasta i wypuścić nie chce. Falujemy wraz z otaczającym nas muzycznym oceanem. Raz sztorm a raz łagodna tafla, pod którą cały czas coś się czai. To zdecydowanie nie jest basenik dla dzieci.
Arek Jakubik znowu jest tu po prostu wokalistą zespołu rockowego. Dr Misio to nie kolejna jego rola. Studio czy koncerty to nie plan filmowy. Nikt mu niczego nie narzuca. Nie ma trzymającego za mordę reżysera. Jako frontman jest w swoim żywiole, którym sam rządzi od początku do końca. Śpiewa to, co sobie wybierze i „poczuje”. Emocje w jego głosie nie są sztuczne czy wyuczone. On naprawdę spala się do cna wraz z każdym kolejnym wersem. Każdy brud i każdy ból, jakim przepełnione są wykonywane przez zespół poezje, Jakubik odczuwa najbardziej i naprawdę. Bez aktorzenia. Ta szczerość w przekazie udziela się słuchaczowi w bardzo silnej dawce. Po przesłuchaniu „Pogo” ma się wrażenie, że właśnie wypełzło się z ludzkiego magla, by po chwili wytchnienia bezwiednie na powrót do niego wejść.
Teksty, które trafiły na płytę to tradycyjnie już dzieła ciężkiego kalibru. Przytłaczające i ponure. Mocno doprawione ironią i gorzką, celną satyrą. Historie spisane przez wnikliwych obserwatorów naszego świata nie głaszczą nas po głowach. Są jak odłamki szkła wbijające się w ciało, wpadające do oczu, krążące we krwi. Bolą, to oczywiste. Ale czego innego można się spodziewać? Poezja zrodzona z syfu życia nie będzie kolorowa. Włączając „Pogo” podejmujemy świadomą decyzję o wskoczeniu do kanału, którym płyną uczucia i emocje. Silny prąd niesie ze sobą przeróżne odpady ludzkiej codzienności. Te negatywne lecz także te dobre, które trafiły tam przez zwykłą głupotę czy zapomnienie i stopiły się w jednolity, oblepiający szlam.

Zatem: miłej kąpieli...


Linki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz