Ufff... Mam nadzieję, że głośniki w autku wytrzymają, bo pojeżdżę z tą płytą jeszcze minimum kilka dni.
Dźwiękowy Antychryst zrodzony z Pomorskiej Bestii nie pozwoli się tak łatwo wyrwać z odtwarzacza, a i ja nie zamierzam z nim walczyć. Poddaję się Jego woli z perwersyjną wręcz przyjemnością.
Viva Blasfemia!
I jazda! \m/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz